Relacja: Orlen Warsaw Marathon 2016

Relacja: Orlen Warsaw Marathon 2016

 

Szybko i bezpiecznie docieramy na miejsce, widok stadionu narodowego nas ucieszył, a poziom adrenaliny nieco się podniósł. Zaczyna się! Udajemy się do biura zawodów, odbieramy pakiety, zwiedzamy stoiska na expo, czynimy drobne zakupy. Pamiątkowe zdjęcia przy ściance nie wychodzą najlepiej z powodu słabego oświetlenia, szukamy jakiegoś tła na zewnątrz. Teraz czas na zakwaterowanie, udajemy się do centrum na ul. Wspólną, na myśl przychodzi serial telewizyjny. Odbieramy klucze, oglądamy lokum, warunki bardzo dobre. Można zjeść coś ciepłego, najlepiej z dużą ilością węglowodanów. Chwila odprężenia, odpoczynku i udajemy się do kościoła św. Barbary, który mamy wizawi mieszkania w ramach niedzielnej mszy. Po powrocie zabieramy się za stroje startowe (przypinamy numery), kompletujemy jedzenie (żele energetyczne), i kto co lubi, lub potrzebuje. O dziewiątej wszyscy grzecznie kładziemy się do łóżek i na materace. Niedziela, piąta trzydzieści pobudka, lekkie śniadanie, zakładamy stroje startowe i coś ciepłego, bo temperatura w granicach 5-8 stopni, optymalna na bieganie. Martwić może dość mocny wiatr potęgujący uczucie chłodu, na szczęście przestało padać. W miasteczku biegacza zostawiamy depozyt i udajemy się do przebieralni by nie marznąć. Na start udajemy się ubrani w zgrabne duże foliowe worki na śmieci, tani, prosty i skuteczny sposób na ochronę przed zimnem do chwili startu. Rozdzielamy się, każdy zajmuje swoją strefę startową, oczekujemy około 25 minut i ruszamy. Każdy zaczyna walkę z kilometrami, własnym organizmem i niestety mocnym wiatrem. Po ukończonym maratonie na naszych szyjach zawisły medale, w ręce butelka wody, następnie odbieramy depozyty, prysznic, masaż. Przy posiłku omawiamy przebieg maratonu, co poszło dobrze, a co źle. Ja poprawiłem życiówkę o ponad 5 minut, narzekać nie powinienem, gdyby nie wiatr z pewnością można by jeszcze coś urwać. Artur, Robert tydzień po Belgradzie pobiegli super, a Daniel narzekał, że wyszło jak zawsze, ale niektórzy marzą o takim wyniku. Moja ekipa wypadła rewelacja. Andrzej mimo braku treningów pobiegł tylko o 5 minut wolniej, od życiówki, a Sławek w drugim maratonie urwał aż pół godziny. Młodzież na dziesiątce wypadła przyzwoicie, a byłoby znacznie lepiej gdyby coś trenowała. Przy bufecie spotykamy panów J, którzy wykręcili bardzo dobre czasy. W dobrych nastrojach pokonujemy jeszcze jeden kilometr do samochodu, pakujemy bagaże i wyruszamy w drogę powrotną. Sprawnie docieramy do Sokołowa, znowu drobny catering, uścisk dłoni i visegradowcy pędzą w kierunku Rytra. Mam nadzieję, że za rok to powtórzymy.

 

 

Mimo mocnych biegaczy z Kenii tegoroczną edycję po raz pierwszy wygrał polski zawodnik Artur Kozłowski (02: 11: 54), zdobywając jednocześnie mistrzostwo Polski. Na drugim miejscu uplasował się Henryk Szost a trzeci Munyeki Charles z Kenii. Najszybszą kobietą była Sichala Kumeshi z Etiopii (02:28:42). Ogółem sklasyfikowano 6590-ciu zawodników.

 

Nasze wyniki Maraton:

  • Wacław Tomasiak 02:54:46 open 174 M40 36
  • Krzysztof Jaworski 02: 58:07 open 263 M30 119
  • Marek Jaworski 02:59:40 poen 341 M40 89
  • Artur Olenicz 03:14:12  open 808 M-40  246
  • Robert Tomasiak 03:17:02 open 935 M-40 293
  • Daniel Koszyk 03:23:06 open 1238 M30 518
  • Sławomir Kasprzak 03:33:02 open 1838 M40 621
  • Andrzej Słobodzian 03:54:48 open 3493 M50 281

 

10 km:

  • Marcin Tomasiak 00:46: 44 open 1502 M 1375
  • Klementyna Tomasiak 00:53:04 open 3605 K 57

 

 

autor: Pisał, redagował i oprawił Wacław Tomasiak, za błędy w druku nie odpowiadam, a obraz może się nieco różnić od rzeczywistości.

fot. Orlen Warsaw Marathon