Relacja Daniela z XIII Półmaratonu Marzanny

Relacja Daniela z XIII Półmaratonu Marzanny

 

Wspólny wyjazd zorganizował Sławek Konopka i co ciekawe nie był to jedyny góral który biegł w tym ulicznym biegu (przynajmniej z tych co znam lub kojarzę 😉 ). Pojechaliśmy na dwa busy z czego jeden był pełen biegaczy, w tym czworo członków Visegrad, natomiast drugi którego woźnicą 😛 był Jacek w większości zawierał kibiców.

 

Droga do Krakowa przebiegła sprawnie. Dotarliśmy na parking i udaliśmy się w kierunku biura zawodów. Całość trafnie określił Piotrek Biernawski (drugi góral którego kojarzę z zawodów) dodając wpis na fejsie: „było pieruńsko zimno i pieruńsko wiało J na dodatek parking był pieruńsko daleko od biura, w którym było pieruńsko dużo ludzi i brak papieru tipi,” nic dodać nic ująć J

 

Mimo iż było pieruńsko dużo ludziów wydawanie pakietów odbyło się sprawnie. Pakiet zawierał: napój, dwa opakowania magnezu nie mylić z meldonium też na „M” ;), kilogram ulotek i dwa bloczki, jedne na koszulkę drugi na posiłek po biegu.

 

Po odebraniu pakietów udaliśmy się z powrotem w kierunku parkingu aby przygotować się do startu. Wcześniej rozdaliśmy sporo zaproszeń (ulotek) na III Regata Bieg Wierchami. W trakcie przebierania na parkingu a było pieruńsko zimno był dylemat czy biec na krótko czy długo ale Ci najszybsi 😛 zdecydowali się biec pół na pół, było przy tym sporo śmiechu.

 

Krótka rozgrzewka i stoimy na linii startu tuż za elitą 😉 Czas jaki sobie założyłem przed startem to pobiec ten półmaraton poniżej 1 godz. 30 min, a ze na 1 godz. 29 min biegły balony więc zadanie miałem ułatwione, po prostu trzymać się ich od startu do końca.

Strzał startera i lecimy, na starcie jak zwykle trochę przepychanki ale jest w miarę ok. Na początku wiadomo biegnie się fajnie emocje, doping – sporo kibiców i tak minął pierwszy kilometr później drugi, trzeci ….. itd. tempo 4:12 czyli przed balonami ku mojemu zaskoczeniu, biegło się naprawdę fajnie bo z wiatrem L Pierwsza agrafka, podbiega na kładkę Bernadkę tutaj 10 km i życiówka na dychę zrobiona :D. Po wbiegnięciu na kładkę przebiegamy na drugą stronę Wisły i zaczyna się walka z wiatrem już nie biegło się tak łatwo a utrzymanie tempa wymagało dużo większego wysiłku, ale najciekawsze wciąż przed nami. Dobiegamy do rynku pierwszy podbieg poszedł w miarę łatwo ale dalej już tak fajnie nie było. Ciągłe zwroty lewo-prawo, uliczki pokryte taką wielką nierówną kostką, podbieg- zbiegi to naprawdę wybijało z rytmu i stałego tempa. Mimo iż znałem trasę z roku wcześniej to przy tym tempie każde z tych niedogodności powodowały że biegło mi się źle a tętno szalało. Gdy wybiegliśmy z rynku to naprawdę się ucieszyłem do momentu gdy po kolejnej agrafce dostałem strzał w klatę z wiatru, tak wróciliśmy nad Wisłę. Spoglądam na zegarek tempo spada do 4:30 a tętno rośnie bardzo szybko. Dobiegam do kilku osób przed mną i perfidnie chowam się za nimi przed wiatrem i tak mijają dwa kilometry wzdłuż Wisły . Po wybiegnięciu z deptaka wzdłuż rzeki doganiają nas balony i biegniemy już razem do mety. Chłopaki fajnie motywowali tych którzy odstawali od grupy i jakoś cisnęliśmy razem w kierunku mety. 19 i 20 km znowu wraca rytm biegu, tempo ok. 4:06, bo biegliśmy z wiatrem i ostatnia prosta pod wiatr to już walka do ostatku sił. Jest meta spoglądam na zegarek tętno 199 😀 szaleństwo i co najważniejsze czas 1 godz.29 min 10 sek. nowa życiówka w półmaratonie a w stosunku do zeszłego roku poprawiony o 15 min (1 godz. 44 min 7 sek.). Są i chłopaki z RUN Shop (oczywiście ukończyli bieg przede mną)przybijamy piątkę i wymieniamy uwagi na gorąco po biegu. Jacek pobiegł 1 godz. 22 min 25 sek. a Sławek 1 godz. 27 min 10 sek. z przerwą na wiązanie buta 😉

 

Udział w biegu uważam za bardzo udany, przez cały bieg nie miałem żadnych kryzysów więc treningi przyniosły efekty. Każdy z startujących mówił że gdyby nie walka z wiatrem i zabawa biegowa po uliczkach krakowskiego rynku czas mógłby być lepszy.

 

Czasy pozostałych członków drużyny Visegrad:

  • Ania Bodziony – 1 godz. 36 min 22 sek.
  • Ewa Pałuzewicz – 1 godz. 42 min 37 sek.
  • Stefan Baran – 1 godz. 56 min 30 sek.

 

Po biegu posiłek regeneracyjny chyba jakiś gulas, ja nie jadłem, szama przyjechała ze mną z domu 😛 Powrót do domu w bardzo wesołych nastrojach i mocne (w przypadku niektórych)świętowanie wyników. No cóż start udany to i świętowanie musi być mocne 😀

 

Autor: Daniel Koszyk