Relacja biegowa Krzysia z III Półmaratonu w Oleszycach

Relacja biegowa Krzysia z III Półmaratonu w Oleszycach

 

Po długich namowach udało się zwerbować młodych (duchem J) członków naszego stowarzyszenia: Ewę Pałużewicz, Stefana Barana i Marka Jaworskiego. Jednak największym problemem okazało się wpisanie na listę startową ponieważ limit 300 osób został już wyczerpany po kilkudziesięciu godzinach. Dzięki uprzejmości jednego z współorganizatorów pana Marka Buczko udało nam się znaleźć na wspomnianej liście szczęśliwców.

Zbiórka i wyjazd na zawody jeszcze nocą o 6: 15, przejazd zajął nam ok. 3,5 godziny. Miejscowość Zabiała przywitała nas słoneczną pogodą i lekkim wiatrem. Start, meta i biuro zawodów znajdowało się na skraju lasu obok leśniczówki. Po sprawnym odebraniu pakietów startowych, w których znajdowała się nasza ulotka zachęcająca do udziału w III Biegu Wierchami (podziękowania dla pana Marka Buczko za umożliwienie nam umieszczenia ulotek w pakietach startowych) udaliśmy się na zapoznanie się z trasą półmaratonu, która diametralnie różni się od naszych sądeckich tras biegowych. Trasa była płaska jak stół nic tylko bić życiówki J. Ciekawostką tego półmaratonu jest to, że bieg odbywa się po dwóch nierównych pętlach, z których pierwsza ma nieco ponad 9 km. natomiast druga nieco ponad 11 km. Start zaplanowano na godzinę 11:00 razem z uczestnikami Nordic Walking. Trasa w całości przebiegała przez dukty leśne w większości po asfalcie. Po osiągnięciu mety czekała na nas zimna woda mineralna i panie z Koła Gospodyń Wiejskich, które za symboliczna opłatą sprzedawały miejscowy regionalny specyfik o sile 50 Voltów, domowe wypieki i wiele innych smacznych rzeczy. Dochód ze sprzedaży frykasów i wpisowe z półmaratonu zasiliło konto fundacji „Czas Na Pomoc” z Oleszyc. Dla każdego uczestnika zawodów czekała nieograniczona ilość pysznej zupy z kuchni polowej oraz kiełbaska do upieczenia na kilku ogniskach palących się przed leśniczówką. Po emocjach związanych z półmaratonem i marszem Nordic Walking nastąpił gwóźdź programu tzn. pieczony dzik w warzywach (palce lizać).

 

Tradycyjnie członkowie naszego stowarzyszenia wrócili z tarczą z zawodów, ponieważ w kategorii ryczące czterdziestki Ewa okazała się bezkonkurencyjna zdobywając pięknie ręcznie wykonaną drewnianą statuetkę. Marek Jaworski w kategorii M-40 uplasował się na trzecim miejscu natomiast w kategorii Za-bie-koch-ana para Ewa i Stefan wybiegali pierwsze miejsce i główną nagrodę wycieczkę do Lwowa i tylko mi zostało na pocieszenie 8 miejsce w kategorii open.

 

Po miłym i ciepłym przyjęciu oraz mnóstwie atrakcji, które na nas czekały po zakończeniu zawodów myślę, że Półmaraton Oleszyce na stałe wpisze w nasz kalendarz imprez biegowych.

 

autor: Krzysztof Jaworski

opracowanie: MM