Zimowe wyzwanie z udziałem naszych Pań

Zimowe wyzwanie z udziałem naszych Pań

Bieg po 15 km pętli rozpoczął się po godzinie 11.00 przy dolnej stacji wyciągu krzesełkowego i już pierwsze metry obfitowały w stromy ale krótki zbieg po mokrym śniegu. Następnie ok. 2,5 km zbiegaliśmy drogą asfaltową, potem odbijając w lewo, zaczęliśmy walkę z trasą na szczyt Wierchomli. Droga na szczyt, nie była tak łatwa jak większość z nas oczekiwało: bardzo dużo zalegającego śniegu, często mokrego, zaspy (nieraz po kolana!) oraz liczne przeszkody: kłody, połamane drzewa i krzewy, lodowate, głębokie po łydkę, kałuże, znacznie utrudniały biegaczom samo przejście, a co dopiero płynny bieg – dowodem na to jest fakt, że pierwszy zawodnik (czołowy ultramaratończyk, doświadczony i obeznany w biegach typowo górskich) wbiegł na metę dopiero po niespełna 1h 24m… Mimo tych wszystkich utrudnień trasa obfitowała w piękne widoki gór, a pojawiające się słońce zza chmur i lekko minusowa temperatura, motywowały do ukończenia biegu.

Bieg ukończyło 57. osób z 60. zapisanych i opłaconych. Najszybszy w kat. Open i wśród mężczyzn był Andrzej Długosz z Piwnicznej-Zdrój z czasem 01:24:12.883, następnie Piotr Biernawski (ATTIQ Fake Runners) – 01:28:35.192 oraz jako trzeci zameldował się na mecie także z Piwnicznej-Zdrój- Adam Długosz z czasem 01:33:53.482. Wśród Pań najszybsza była Joanna Olchawa ( wygrała również w naszym, walnym biegu w Rytrze:) z czasem 01:46:15.847, druga była Małgorzata Wicha z WKS WAWEL KRAKÓW (01:46:43.563) a trzecia: Kinga Pachura (Ceneria.pl/Biegamypogorach.pl) z czasem 01:48:41.097. Na czwartym miejscu zameldowała się nasza biegaczka – Kinga Kwiatkowska z czasem 01:49:48.695 tracąc nieco ponad 25 min do zwycięscy – brawo Kinga, piękny wynik i mój niedościgniony ideał biegowy! :D. Jeśli chodzi o mnie… no cóż, tradycyjnie, jedno z dalszych miejsc, ale sam udział, ukończenie i zajęcie 13-go, jakże szczęśliwego dla mnie miejsca w kat. K1, niezmiernie mnie ucieszyło mimo zmęczenia i ciągnącej się kontuzji:). Równie miło wspominam ostatnie metry biegu, gdzie finiszowałam z dwoma biegaczkami z Jasła i Krakowa – Kasia i Paula – do zobaczenia na kolejnym biegu i dzięki za wsparcie na ostatnich metrach:).

Myślę, że zarówno mnie jak i Kindze, wyjazd znacznie umiliła obecność Angeliki i Mateusza – tym razem nie biegających, ale spacerujących po górskich ścieżkach znajomych z SVMR- dobrze mieć grupę wsparcia przed i po biegu:) oraz mojego męża Krystiana, który dowiózł nas bezpiecznie na bieg i przywiózł w całości tuż po jego zakończeniu:).

Podsumowując: trudny technicznie bieg, o sumie przewyższeń ok. 650m, zaspy, zaspy i jeszcze raz zaspy śnieżne, wystające połamane konary drzew i liczne niespodzianki w postaci niewidocznych, lodowatych kałuż sprawiły że czułam się jak na ekstremalnym wręcz spartańskim biegu górskim. Medale – szału nie było ( prostokątna deska z nadrukiem na sznurku), posiłek regeneracyjny – w miarę smaczny makaron (opcja z i bez mięsa) i herbata. Jednak warto ukończyć taki bieg – wrażenia i pokonanie własnych słabości w doborowym towarzystwie – bezcenne:)

 

autor: Dorota Dąbrowska

fot. www.zimowewyzwanie.pl